Od kiedy na Święta Bożego Narodzenia mój mąż dostał od Świętego Mikołaja swoją pierwszą lustrzankę, zupełnie go nie poznaję. W ciągu zaledwie jednego wieczora mój partner zmienił się w fotografa uwieczniającego życie naszej rodziny pod każdym kątem i w każdym możliwym momencie. Na początku chciało mi się z niego śmiać, że tak się zapalił do tego fotografowania i podejrzewałam słomiany zapał. Teraz, w miesiąc po Świętach zaczynam żałować, że zdecydowałam się mu kupić aparat. Działa mi na nerwy tym ciągłym pstrykaniem i zawracaniem mi głowy, bym spojrzała na zdjęcie i doceniła jak pięknie mu wyszło. Trzeba przyznać, że Przemek ma prawdziwy talent do robienia zdjęć i powinien się w tym kierunku rozwijać, jednak mógłby dać spokój mi i zająć się np. naturą.
Kiedyś zainteresowania mojego męża ograniczały się wyłącznie do jego pracy. Jako analityk biznesowy Ostrowiec Świętokrzyski uwielbiał swoją pracę i obowiązki zawodowe. Pasjonował się tym na okrągło, nawet po powrocie z pracy do domu. Teraz miejsce analityki biznesowej zajęła fotografia i nowy Nikon. Czasem mam wrażenie, że Przemek poświęca więcej czasu swojej nowej pasji niż mi to zaczyna mnie irytować.
Na nic zdają się pocieszenia, że będziemy mieć ładne zdjęcia i uwiecznione najważniejsze wydarzenia w naszym życiu. Jak te wydarzenia mają w ogóle mieć miejsce, skoro Przemek zajmuje się tylko aparatem? Od świąt ani razu nie wyszliśmy nigdzie razem, nie spędziliśmy ani jednego romantycznego wieczoru. Zaczyna mnie to denerwować.