Szkoda, że praca analityka biznesowego nie jest zajęciem całkowicie indywidualnym, które mógłbym wykonywać bez konieczności porozumiewania się z innymi osobami. W zatrudniającej mnie firmie, aby odpowiednio wykonywać swoje zawodowe obowiązki muszę jednak na bieżąco kontaktować się z dyrektorem sprzedaży, menedżerem logistyki i menedżerem produktu – z ludźmi, którzy nie do końca przypadli mi do gustu, bo uważają, że skoro osiągnęli już w życiu jakieś stanowisko kierownicze lub dyrektorskie to mogą czuć się lepszymi od innych.
Z całej świętej trójcy, z którą na co dzień utrzymuję kontakt, najznośniejszy jest jeszcze Mirek – dyrektor sprzedaży, który mimo wielu oczywistych wad ma jednak parę zalet, na które warto zwrócić uwagę. Mirek jest czterdziestoletnim facetem ze sporą łysiną i dość dużym brzuchem nie mieszczącym się pod zapiętą marynarką. Z tego powodu Mirek nigdy nie zapina guzika od marynarki, bo pewnie gdyby to zrobił, ubranie pękłoby w szwach. No cóż, posada dyrektorska sprzyja podjadaniu i nabieraniu ciała tu i ówdzie.
Menedżer produktu, Artur, jest całkowitym zaprzeczeniem Mirka – wysoki, chudy, z haczykowatym nosie i fryzurą, jaką nie powstydziłby się sam Szopen. Złośliwość i nieprzyjemność z jaką Artur podchodzi do każdego spotkanego współpracownika i podwładnego jest ogromnie widoczna, jednak w kontaktach z prezesem Artur przyjmuje postawę wazeliniarza i człowieka ze wszystkiego zadowolonego. Czasem wydaje mi się, że tylko ja, analityk biznesowy Radom, jestem całkiem normalny.